niedziela, 6 października 2013

Dyskutować każdy może #1 - Dlaczego mam czytać książki?

Cześć :) Pierwszy post z tej serii. Wiem, że miał się nazywać "Dyskusja to coś, czego nam trzeba", ale uznałam go za zbyt oklepany... Więc posty z tej serii, to poprostu "Dyskutować każdy może". Dzisiaj zajmiemy się malejącą liczbą osób (zwłaszcza młodzieży) czytających książek.



 Bo po co czytać? Tylko zajmujemy czas. A przecież nikt nie popilnuje Internetu lepiej niż ja! Po kiego grzyba czytać lektury, skoro są streszczenia? Wykuje się na sprawdzian wiadomości z zeszytu i dostanę piątkę! Ha ha! Przecież tak łatwo wejść w Internet i znaleźć strzeszczenie. Książki są strasznie grube, czcionka jest mała i brak obrazków! Przeczytałem "Lalkę" i mam dość czytania na rok! 
A właśnie nie... Są ciekawe książki. Ja nie, ukrywam, nie lubię czytać lektur, ale jak się wciągnę, to mogę czytać i do 5 rano. Np. taka seria "Harry Potter" - mnóstwo zwrotów akcji, według zasady "spodziewaj się niespodziewanego". Książki uczą jak walczyć o najważniejsze, jak kochać, że przyjaźń damsko-męska istnieje.  Że nie trzeba być mega bogatym, aby coś osiągnąć, że nawet najgorszy może się nawrócić. Może przejdziemy do innych książek... Ostatnio przeczytałam taką cudowną... "Złote szkolne czasy" Angeli Brazil. Opowiada ona historię dziewczynki, która przez całe życie mieszkała z wujostwem - artystami. Nigdy nie chodziła do szkołu, aż tu nagle zatrzymują się na dłużej w jakimś mieście i posyłają ją do szkoły. Tam poznaje swoje przyjaciółki i stara się wyjaśnić tajemnicę swojego pochodzenia... 
Książkę polecam serdecznie, ale może powróćmy do tematu "Dlaczego mam czytać książki". Ksiązki otwierają nam drzwi to innego świata. Możemy się w nich zatracić... Możemy odciąć się od problemów.
Ja, osobiście kocham czytać. Jest to moje ukochane zajęcie. Chyba, że książka jest naprawdę nużąca. 
Może i niektórzy są maniakami kinowymi, ale czy na prawdę warto? Przecież, aby pójść do kina trzeba wydać sporo kasy, a żeby wypożyczyć książkę nic, a nic. Czytając ją możemy wyobrazić sobie, jak wygląda dany bohater, jak wyglądała dana scena. A film? Film to tylko zlepka zdjęć. Filmu nie możemy dowoli impretować.Dostajemy wszystko "na gotowca", więc po co to? Nie mówię, że filmy są złe, że ja ich nie oglądam, ale razem z moją panią od polskiego, sądzimy, że "filmy zabijają wyobraźnię".


Wiem, że pewnie spodziewaliście się posta na 3 strony, że tak powiem, ale nie w tym rzecz. Te posty mają zachęcać do dyskusji w komenatrzach, a nie wywodzenie mojego "widzi mi się" na wierzch. 
Chciałabym, bardzo, ale to bardzo, przeprosić, że mój post ukazjuje się dopiero dzisiaj. 
Mam, niestety 3 konkursy kuratoryjne, plus 2 z historii, więc mam ograniczony troszeczkę czas.
Mam nadzieję, że post się spodobał :)

Co myślicie o tym temacie? 
Jesteście molami ksiązkowymi, czy bardziej preferujecie filmy?
Pozdrawiam serdecznie,
Panna X (pudziana768)

2 komentarze:

kasiaxd pisze...

Ja lubię czytać książki, ale zależy jakie. Lektury szkolne bywają nużące i samo poczucie, że musisz to przeczytać zniechęca. Gdy sam się zainteresujesz książka ona wciąga to Twoim pomysłem było przeczytanie jej. Ja również wolę czytać książki niż oglądać filmy. Najpierw widziałam film "Kod da Vinci", a później przeczytała książkę i doskonale widziałam jak film został skrócony, uproszczony. (Choć i tak w książkach Dana Browna wszystko jest skomplikowane) I czułam lekki niesmak. Tak samo było z "Anioły i Demony". Jednak kolejna książka autora "Zaginiony Symbol" wywarła na mnie ogromne wrażenie, właśnie przez to, że ja to mogłam sobie wyobrazić na swój własny sposób, nikt nie będzie mi narzucał swojej wizji.
Tak więc polecam:
"Zaginiony Symbol" Dana Browna - coś dla fanów zagadek, zniknięć, morderstw (wiem dziwnie to brzmi) i akcji przeplatanych z ciekawymi historiami zakonów i stowarzyszeń, nutką tajemnicy i wciągającym sposobem pisania.

"Martin Eden" Jacka Londona bodajże - akcja bardziej statyczna, spokojna, opowiedziana w łagodny sposób, ale niesamowicie bogata w słownictwo. Książka opowiada o mężczyźnie z "niższych sfer", który bezgranicznie zakochuje się w dziewczynie ze środowiska burżuazji. Robi wszystko by wspiąć się na wyżyny i by zdobyć dziewczynę.


MajkaKolorowa

Nadzia. pisze...

A ja polecam ,,Nie mów nikomu'' Harla Cobena, ,,Isolę'' Izabel Abedi oraz dwutomową serię Młodego Sherlocka Holmesa, napisaną nie przez Doyle'a tylko A. Lane'a.
Pierwsza jest niesamowicie wciągająca, pełna zwrotów akcji, tropów prowadzących do nikąd; druga opowiada o grupce nastolatków biorących udział w projekcie na bezludnej wyspie z milionami kamer, napisana lekkim i przyjemnym językiem; trzecia jest... och, po prostu cudowna! Uwielbiam Sherlocka Holmesa, Lane spisał się na medal opisując jego młodość! ;-)
Oczywiście jest jeszcze mnóstwo świetnych książek i ja osobiście potępiam ludzi, którzy ich nawet nie tkną...
Ostatnio nawet się przemogłam, co do ,,Krzyżaków'' i okazało sie, że nie są aż tak nużący, trudni do zrozumienia, ponieważ jeśli ktoś (np. tak jak ja) już od 3 klasy podstawówki zaczytuje się w trudnych powieściach psychologicznych i filozoficznych, z łacińskimi cytatami, na pewno da sobie radę! :)
Ale się rozpisałam ^^